To dopiero była wycieczka
Dodane przez AdminP dnia Czerwca 04 2014 00:00:00

     29 i 30 maja 2014 roku na długo zostaną w pamięci uczestników wycieczki po Ziemi  Kłodzkiej, która w tym roku stała się celem dwudniowej wyprawy dla uczniów klas IV – VI szkoły podstawowej i dwóch gimnazjalistów. Dla większości była to pierwsza wizyta   w tym południowo-zachodnim krańcu Polski. Dobrych nastrojów nie zepsuła nawet deszczowa aura, która towarzyszyła wycieczkowiczom pierwszego dnia.

     Po przyjeździe do Kłodzka naszym oczom ukazała się imponująca twierdza obronna otoczona łańcuchem bastionów, redut, kleszczy i fos wewnętrznych. Pod opieką przewodnika zwiedziliśmy podziemne chodniki kontrminerskie zwane labiryntami. Niektóre z nich były tak niskie, że trzeba je było pokonywać w pozycji kucznej i niemal w ciemności. Emocji nie brakowało, toteż po wyjściu na powierzchnię niektórzy odetchnęli z ulgą. Już bez obaw podążaliśmy za przewodnikiem, który opowiadał o historii twierdzy, eksponatach i wystawach przybliżających życie żołnierzy w twierdzy w XVIII wieku. Z bastionów okalających monumentalną budowlę podziwialiśmy piękną panoramę miasta.   


Treść rozszerzona

     29 i 30 maja 2014 roku na długo zostaną w pamięci uczestników wycieczki po Ziemi  Kłodzkiej, która w tym roku stała się celem dwudniowej wyprawy dla uczniów klas IV – VI szkoły podstawowej i dwóch gimnazjalistów. Dla większości była to pierwsza wizyta   w tym południowo-zachodnim krańcu Polski. Dobrych nastrojów nie zepsuła nawet deszczowa aura, która towarzyszyła wycieczkowiczom pierwszego dnia.

     Po przyjeździe do Kłodzka naszym oczom ukazała się imponująca twierdza obronna otoczona łańcuchem bastionów, redut, kleszczy i fos wewnętrznych. Pod opieką przewodnika zwiedziliśmy podziemne chodniki kontrminerskie zwane labiryntami. Niektóre z nich były tak niskie, że trzeba je było pokonywać w pozycji kucznej i niemal w ciemności. Emocji nie brakowało, toteż po wyjściu na powierzchnię niektórzy odetchnęli z ulgą. Już bez obaw podążaliśmy za przewodnikiem, który opowiadał o historii twierdzy, eksponatach i wystawach przybliżających życie żołnierzy w twierdzy w XVIII wieku. Z bastionów okalających monumentalną budowlę podziwialiśmy piękną panoramę miasta.  

     Kłodzko poznaliśmy też całkiem z bliska, spacerując uliczkami starówki i słuchając opowieści pani przewodnik, która towarzyszyła nam w czasie wycieczki. Widzieliśmy kamienny most z czasów średniowiecza z barokowymi figurami, podobny do mostu Karola  w Pradze, zabytkowe kamieniczki, na których do dziś widoczne są ślady wielkiej powodzi   z 1997 roku. Poznaliśmy też legendy i przepowiednie związane z miastem.

    Drugim punktem na naszej trasie była Polanica – Zdrój, miasto słynące z leczniczych wód i wielu uzdrowisk. Mieliśmy okazję zobaczyć zabytkowy budynek sanatorium „Wielka Pieniawa”, odbyć spacer po pięknym parku zdrojowym, w którym znajdują się m.in. pijalnie wód, fontanny, teatr zdrojowy oraz wielka szachownica do rozgrywek na świeżym powietrzu. Próbowaliśmy wody prosto ze źródła, lecz nie wszystkim przypadła ona do gustu. Największą atrakcją okazała się fontanna w kształcie wielkiej i ciężkiej kamiennej kuli, która była tak skonstruowana, że można było, przy niewielkim wysiłku, poruszyć ją, a nawet obracać. Wszyscy chcieli spróbować tej sztuki!

      Na koniec pierwszego dnia dotarliśmy do Dusznik – Zdroju, drugiego uzdrowiska na trasie podróży. Przy wjeździe do miasta widzieliśmy zabytkowy, drewniany młyn, w którym mieści się Muzeum Papiernictwa.  Po zasłużonym odpoczynku i obiadokolacji wybraliśmy się na przedwieczorny spacer do parku zdrojowego. Podobał nam się kalendarz kwiatowy, zabytkowa stacja meteorologiczna, fontanna, Dworek Chopina (nazwany tak dla upamiętnienia jego pobytu na kuracji w roku 1826), pomnik kompozytora oraz pijalnia wód Pieniawa Chopina. Tutaj również próbowaliśmy wody ze zdroju, ale w niczym nie przypominała ona wody mineralnej z butelki.

      Po nocy spędzonej w pensjonacie obudziło nas słońce. Zapowiadał się piękny dzień  i kolejne niesamowite przeżycia. Rankiem udaliśmy się do Kudowy – Zdroju, aby na własne oczy zobaczyć słynną Kaplicę Czaszek. Trzeba przyznać, że jej wnętrze robi wrażenie na wszystkich odwiedzających. Ściany i sufit kaplicy pokrywa ok. 3 tys. ciasno ułożonych czaszek i kości ludzkich, ofiar wojen oraz epidemii chorób zakaźnych. Wewnątrz należy zachować powagę i spokój. Przewodnik ściszonym głosem ciekawie opowiadał historię tego miejsca oraz zgromadzonych eksponatów.

     Po takich doznaniach dobrze zrobił nam spacer do centrum miasta. W trzecim już parku zdrojowym zobaczyliśmy ciekawe okazy drzew (rosły tam także palmy w dużych donicach), klomby z pięknymi roślinami. Spotkaliśmy prawie oswojoną wiewiórkę. Byliśmy nad stawem oraz w zabytkowej pijalni wód. Podziwialiśmy ciekawą zabudowę uzdrowiska. Musieliśmy jednak opuścić to urocze miejsce, bo wzywały nas góry. Drogą stu zakrętów dotarliśmy do Parku Narodowego Gór Stołowych. Aby zdobyć szczyt Szczelińca Wielkiego musieliśmy pokonać własne słabości i 680 kamiennych schodów prowadzących między ciekawymi formami skalnymi. Ten trud wynagrodziły nam wspaniałe widoki rozciągające się z platform widokowych. Znajdowaliśmy się 919 m n.p.m. Podczas zejścia (znów schodami) podziwialiśmy niesamowite skały, które miały kształty ludzi lub zwierząt i swoje nazwy: „Kwoka”, „Małpolud”, „Wielbłąd”, „Kołyska”. Ta ostatnia swoją nazwę zawdzięcza temu, że choć waży kilka ton, można ją siłą mięśni wprawić w ruch i rozkołysać, co oczywiście uczyniliśmy. Na koniec dotarliśmy do „Piekiełka”, bardzo wąskiej szczeliny skalnej  o długości ok. 100 m i głębokości blisko 20 m. Nagrodą za zdobycie szczytu była możliwość popróbowania przysmaków, które oferowały stoiska u wejścia do parku.

     Ostatnim punktem wycieczki był pobyt w Wambierzycach. Znajduje się tam olbrzymia barokowa bazylika, do której prowadzą imponujące wielkością schody. We wnętrzu, w ołtarzu głównym, znajduje się wykonana z drewna lipowego cudowna figurka Matki Boskiej Królowej Rodzin, datowana na XIV w. Wokół krużganków znajdują się liczne kaplice, w tym jedna poświęcona świętemu Janowi Pawłowi II dla upamiętnienia jego pobytu w 1955 roku. Nie mieliśmy już czasu, aby zobaczyć w całości słynną kalwarię z ok. 100 kaplicami i kapliczkami oraz 12 bramami. Pani przewodnik zaprowadziła nas jednak do kontrowersyjnej figury ukrzyżowanej Wilgefortis, zwanej świętą z brodą. Według legendy była ona córką króla Luzytanii. Ojciec postanowił wydać ją za poganina, czego ona nie chciała. Skutkiem tego ojciec zamknął ją w ciemnicy. Przez noc żarliwie modliła się do Boga, aby uratował ją przed pogańskim ślubem. W wyniku modlitwy wyrosła jej długa broda; oczywiście kandydat na męża nie chciał mieć brodatej małżonki i zrezygnował ze związku. Rozwścieczony, bezduszny ojciec dziewczyny kazał ją ukrzyżować. Wilgefortis zmarła na krzyżu. W rzeźbach i na obrazach jest przedstawiana jako brodata postać o rysach kobiety przybitej do krzyża. Co ciekawe rzeźba wambierzycka została brody pozbawiona.

     Z żalem opuszczaliśmy malowniczą Ziemię Kłodzką. Zbliżał się jednak czas powrotu do domu. Na drogę zabraliśmy obrazy zwiedzanych miejsc oraz przeżycia, które zostaną w naszej pamięci. Być może jeszcze kiedyś tam wrócimy.

 

Zobacz film z wycieczki